W poprzednim rozdziale...
Następnego dnia....
Violetta pakuje się na wyjazd. Następnie Violetta idzie się pożegnać z Federiciem. Viola prosi chłopaka, aby nikomu nie mówił, że się odnalazła, a on każe jej dzwonić codziennie. Żegnają się Violetta odjeżdża, a Fede idzie do studia, gdzie spotyka się z Leonem, który zaczyna mu tłumaczyć dlaczego ma bliźniaka...
Narrator:
Leon: I w tedy w nocy dowiedziałem się, że moja mama.... była w ciąży bliźniaczej.
Fede: To by wiele wyjaśniało.
L: Lekarz powiedział to mojemu ojcu, bo moja mama była bardzo uparta i nie dało się jej o tym powiedzieć. Mój ojciec już w tedy miał kochankę i od razu pomyślał o niej. Poprosił lekarza, aby nic mamie o tym nie wspominał. Nie chciał mi powiedzieć jakim cudem mama podczas porodu i pobytu w szpitalu nie odkryła, że urodziła bliźniaki. Nie do końca rozumiem też jak ojciec wyniósł drugie dziecko ze szpitala bez jej wiedzy, ale to już jego tajemnica. W każdym bądź razie mój ojciec nie wiedzieć czemu swojego drugiego syna też nazwał Leon. Ja z ojcem spotykam się w weekendy, ale nigdy nie byłem u niego w domu i nie poznałem jego dziewczyny. Teraz już wiem dlaczego nigdy nie zaprosił mnie do domu. W tym wszystkim najśmieszniejsze jest to, że w urzędzie ten drugi Leon jest zapisany jako syn Esmeraldy i mojego ojca, a ja jako syn moich rodziców i dziwi mnie to, że nikogo nie zdziwiło to, że oboje mamy identyczne imię i nazwisko. Mój ojciec miał nadzieję, że jego kłamstwa nie wyjdą na jaw. Podobno chciał mnie i Leona poznać w dniu naszych osiemnastych urodzin. Nie mogę uwierzyć, że żyłem w takim kłamstwie.
F: Masakra. Twój ojciec to niezły kanciarz. Ukrywać coś takiego przez 17 lat. Dobra chodźmy lepiej na zajęcia, które się zaraz zaczną.
Chwilkę później na zajęciach...
Natalia:
- Dobrze, a więc zaczynajmy zajęcia. Zacznijmy może od piosenki Natalii i Federica. - powiedział Pablo. Wyszłam na scenę, a za mną wyszedł Federico. Zaśpiewaliśmy tak.
- Bardzo dobrze. Na prawdę wychodzi wam to dobrze. Zadanie zaliczone. - powiedział Pablo - to teraz może Ludmiła i Nata. - Znów wyszłam na scenę. Ludmiła dziś o dziwo nie protestowała tylko zaśpiewała. Pablo zaliczył nam zadanie i zeszłyśmy ze sceny. Teraz miała zaśpiewać Violetta, Francesca i Camila, lecz Violi dalej nie ma, więc Pablo postanowił, aby Fran i Cami zaśpiewały same. Wyszły na scenę i zaśpiewały, ale strasznie im to nie wyszło. Myliły się w tekście. Śpiewały w tym samym czasie lub nie śpiewała żadna.
- Przepraszamy Pablo, ale piosenkę mamy podzieloną na trzy głosy. Musimy zmienić cały tekst na dwa głosy. - tłumaczy się Fran
- Dobrze zajmijcie się tym. Puki co zadania nie zaliczam. Daje wam czas do jutra i chcę usłyszeć piosenkę. - odpowiedział Pablo - To chyba już wszystkie piosenki. Więc zaczniemy...
- Nie Pablo jeszcze ja i Leon. - powiedział Marco
- A tak faktycznie wy też mieliście napisać piosenkę. No to wychodźcie na scenę i śpiewajcie.
Wyszli na scenę zaśpiewali Entre dos mundos. Wyszło im na prawdę dobrze. Pablo im też zaliczył zadanie. Powiedział też, że za niedługo będzie koncert na zakończenie semestru i musimy zacząć pisać piosenki na koncert. Zajęcia się skończyły. Wszyscy się rozeszli. Ja też wyszłam....
Francesca:
Całą noc myślałam o tym co zrobić z Marco. Wciąż nie wiem czy iść czy nie iść na to spotkanie. Zdałam sobie sprawę z tego, że już nie czuję nic do Marco.
- Cześć! - usłyszałam głos Oliwi, który wyrwał mnie z zamyślenia
- H-hej!
- Co się dzieje??
- Nic
- Przecież widzę, za dobrze cię znam...
- No dobra chodzi o Marco.
- Mogłam się domyślić. - zaśmiała się, a ja się odwróciłam i chciałam odejść, lecz ona złapała mnie za ramię i powiedziała:
- Czekaj, nie chciałam... Opowiadaj..
- Po co mam opowiadać ci skoro i tak cię to nie interesuje. - rzekłam
- Fran, jesteśmy przyjaciółkami od bardzo dawna i dobrze wiesz, że twoje problemy to też moje problemy, nie chcę, abyś chodziła smutna. Proszę powiedz o co chodzi.
- Dobrze! - przekonała mnie - Wczoraj wieczorem przyszedł pod nasz dom i bardzo mnie przepraszał za to całe zamieszanie z Larą
- A to jego wczoraj słyszałam, to dobrze bo już myślałam, że słyszę duchy.... - zaśmiałam się
- No i on powiedział, że jutro znaczy się no dziś będzie czekał na mnie po zajęciach w parku. Mam przyjść jeśli chcę dać nam szansę, a jeśli nie przyjdę to mamy zostać przyjaciółmi.
- No to w czym problem leć tam bo zaraz nie zdążysz.
- Ale właśnie chodzi o to, że ja już nic do niego nie czuję..- powiedziałam to na jednym oddechu.
- O!
-O, o i tylko tyle masz mi do powiedzenia??
- Nie no tylko myślałam, że wy to tak na poważnie i no... szkoda go, bo to w sumie fajny chłopak, ale.. skoro tak nagle przestał ci się podobać to myślę, że jest ku temu jakiś powód... KTO jest tym powodem - powiedziała z dużym naciskiem na KTO, a ja się uśmiechnęłam..
- Czyli widzę, że znam cię dobrze... - powiedziała z chytrym uśmieszkiem. Tak gadając doszłyśmy do domu.
- Wiesz Fran chyba zostawiłam w studiu telefon. Zaraz wrócę. - i odeszła, a ja weszłam do domu
Marco:
Siedzę tu i w sumie już straciłem nadzieję, że tu przyjdzie, ale zostanę tu jeszcze chwilę..
10 minut później...
Usłyszałem za sobą czyjeś kroki. Obróciłem się pełen nadziejii....
*******************************************************************************
No to na dzisiaj tyle. Trochę mi przykro, że pod ostatnim rozdziałem brak komentarzy, ale daje wam jeszcze jedną szansę.
Historia Leona wyjaśniona.
Violetta i jej wycieczka... w następnym rozdziale
Marcesca.... niestety skończona, gdyż mam co do tych osób inne plany...
Leonetta.... nie gadała ze sobą od dawna i.... sami zobaczycie.
W każdym bądź razie jeśli chcecie wiedzieć co z Violettą i kto przyszedł do Marco to.... regularnie sprawdzajcie bloga ;)
Pozdrawiam Asia :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wystarczy jedno słowo. Każdy komentarz bardzo dużo dla mnie znaczy :)