piątek, 7 marca 2014

Rozdział 15

Federico:
Od razu po zajęciach pojechałem do Violetty. Z jednej strony temu, że obiecałem wujkowi, że go zmienię i będzie mógł iść do domu, a z drugiej strony temu, że musiałem się komuś wygadać, a tu w Buenos Aires dobrze znam tylko Violę, Fran i Leona. Tu chodzi o Fran więc do niej nie pójdę. Najchętniej pogadałbym z Leonem, ale jeszcze go nie znaleźli. Z tego powodu postanowiłem pogadać z Violą, kiedy przyszedłem oddelegowałem pana Germana do domu. Miałem dużo szczęścia, gdyż Viola nie brała teraz leków i mogła myśleć racjonalnie.
- Violu - zacząłem - mam do ciebie sprawę...
- Co się stało??
- Nic takiego, tylko nie wiem czy ci opowiadałem dla kogo napisałem Te esperare???
- Tak mówiłeś, dla jakiejś dziewczyny, którą widziałeś na balu przebierańców we Włoszech.
- Yhy, no i ona śpiewała tam piosenkę, którą zapomniałem..
- A twój problem to...
- No bo ja usłyszałem tą piosenkę i... i to Fran ją śpiewała.. - wyrzuciłem to z siebie 
- Chyba nie sądzisz, że to ona była na tym balu?
- No właśnie nie wiem co mam myśleć. - wstałem z jej łóżka i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju - przecież, gdyby to była ona, to chyba bym ją rozpoznał. Chociaż z drugiej strony miała na twarzy maskę, więc to nie było by takie łatwe. W sumie to widziałem ją tylko chwilę i to jeszcze wieczorem byłem już zmęczony i mogłem źle zapamiętać jej wygląd, lecz  wszystko wskazuje na Fran ona przecież pochodzi z Włoch. No dobra Włochy to wielkie państwo i może się okazać, że się mylę, ale gdyby się jednak nie mylił to.. no.. zawsze myślałem, że ona jest miłością mojego życia. Zawsze wyobrażałem ją sobie inaczej. No... nigdy nie przyszło mi do głowy, że to może być moja przyjaciółka. Jak byłem młodszy to...
- Czekaj!!- ktoś przerwał mój monolog, lecz to nie była Viola. Odwróciłem się i zobaczyłem Francesce, Natalię i Camilę. - dlaczego sądzisz, że jestem miłością twojego życia. Przepraszam, ale usłyszałam moje i imię, a później  "Zawsze myślałem, że ona jest miłością mojego życia" możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?? - zamurowało mnie. Nie wiedziałem co mam zrobić.
- Może lepiej pogadajcie na osobności. - wtrąciła się Violetta. Fran wyszła z sali, a ja jak ten piesek na smyczy poszedłem za nią
- Może nie powinnam, ale możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?? Wiem to trochę nie zręczna sytuacja, ale chciałabym się dowiedzieć, czy ty naprawdę coś do mnie czujesz?? No bo wiesz przyjaźnimy się i nigdy nie myślałam o tobie w taki sposób.
- Nie! No tak! Nie! Nie wiem, bo chodzi o to, jak byłem oddać ci twoją torebkę...
- To byłeś ty?
- Tak, ale wracając, to w tedy śpiewałaś taką piosenkę...
- Tak, bardzo ją lubię, to moja ulubiona piosenka, śpiewam ją zawsze, gdy mam gorszy dzień..
- No właśnie ja ją już kiedyś słyszałem, jeszcze we Włoszech na balu karnawałowym i śpiewała ją taka śliczna dziewczyna i to o niej myślałem, że jest miłością mojego życia, a gdy usłyszałem tą piosenkę w twoim wykonaniu to  nie wiedziałem co mam myśleć i poszedłem się poradzić Violetty...
- Ty byłeś na TYM balu karnawałowym.
- Dobra, ja się pogubiłem.
- No bo to  nie jest moja piosenka, tylko mojej przyjaciółki Oliwii  i ona śpiewała ją tylko na jednym balu przebierańców. Na moim pożegnalnym balu.
- Uuuh, strasznie mi ulżyło, że to nie ty - Fran zrobiła śmieszną minę - nie chodzi o to, że ty  nie jesteś ładna, bo jesteś, ale rozumiesz jesteś moją przyjaciółką. - Fran się zaśmiała
- Nie tłumacz się. Czyli wszystko sobie wyjaśniliśmy, a wiesz mogę zadzwonić do Oliwii i ją zaprosić do BA.
- Dzięki! - byłem tak uszczęśliwiony, że ją przytuliłem. -Nie mogę uwierzyć, że ją poznam. Poznam dziewczynę z moich snów.
- O popatrz to jej zdjęcie....

Violetta:
- I co jesteście razem?? - rzuciłam w stronę wchodzących Federico i Fran
- Nie, wszystko sobie wytłumaczyliśmy i to nie chodziło o mnie, lecz o moją przyjaciółkę. - Odpowiedziała Fran
- No dobra, odpuszczę wam - zażartowałam sobie robiąc minę obrażonej
- Mam już dość tego szpitala i strasznie się martwię o Leona.
- Możesz nam opowiedzieć co się tam naprawdę stało. - poprosiła Natalia, która w końcu się odezwała
- No tak,  a więc pobiegłam za Leonem, który wybiegł ze studia i złapali nas zamaskowani ludzie. Zakleili usta taśmą i zakuli mnie kajdankami. Leon nie pozwolił się skuć i strasznie się rzucał. Chciał mnie osłonić, lecz jeden zamaskowany ktosiek przyłożył pistolet do mojej ręki. Leon od razu się uspokoił, lecz ten strzelił. Więcej  nie pamiętam. No później się obudziłam w szpitalu.
- To nam zbyt dużo nie mówi.. - Nagle do pokoju wszedł....

*****************************************************************************

W końcu napisałam ten rozdział. Myślałam, że mi się nie uda. Wiem, wiem nie jest to najlepszy rozdział, gdyż zdarza  mi się pisać ciekawsze rozdziały.
Jak myślicie kto wszedł do sali Violetty?? Jak wam się podoba nowe tło??  Może powinnam je zmienić?? Zapraszam do udziału w ankiecie i tworzę nową stronę o nazwie bohaterowie. Będą tam opisy poszczególnych postaci :)

4 komentarze:

  1. Swietny rozdział. Wydaje mi się, że to mógłbyć Leoś ale pewna nie jestem. Do zobaczenia. Pozdrawiam i całuję :*
    Te amo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślę że to Mati brat Jade:) Fajnie się czytało, tło super, pisz jak najczęściej

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział.
    Chyba się w nim zakochałam.
    Super się go czytało postaram się codziennie na twojego bloga w chodzić.
    Będę twoje rozdziały komentować tak jak ty mnie.
    Besos
    Violka

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajne:)

    OdpowiedzUsuń

Wystarczy jedno słowo. Każdy komentarz bardzo dużo dla mnie znaczy :)