poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 15

17 październik czwartek
Natalia i Diego odprowadzili Francesce pod klasę, co kało się z dziwnymi komentarzami i spojrzeniami innych uczniów.
- Dasz sobie radę! - powiedziała Natalia widząc lekkie przerażenie w oczach Francesci.
- Tylko nie daj się m wyprowadzić z równowagi- dodaje Diego  - Będzie dobrze.
- Idźcie już - mówi do nich, a oni spełniają jej prośbę. Dziewczyna zostaje sama na korytarzu i już zaczyna się zastanawiać co zrobi zanim zadzwoni dzwonek, lecz jej myśli przerywa dźwięk dzwonka. Ona to ma szczęście. Wchodzi do kklasy. Wszyscy na nią patrzą. Szepcą coś do siebie. Nie musi ich słuchać. Wie, że to obelgi. Nienawidzą jej. BOją się jej. Patrzy na nich i już zamierza się odwrócić, wyjść, porzucić plan, iść usiąść na swoją ulubioną ławkę i napisać coś w zeszycie, lecz przypomina sobie,  że musi to zrobić. Dla Camilli. Dla Natalii. Dla Diega. Dla siebie. Uśmiecha się promiennie i siada w swojej ławce. Oczywiście towarzyszą temu śmiechy i nie miłe komentarze, lecz stara się udawać, że tego nie słyszy. Zaczyna się lekcja. Francesca bardzo stara się na niej skupić, ale całyczas słyszy co inni gadają "Co ona ze sobą zrobiła?" "Ta idiotka myśli, że jak dobrze się ubierze to wszystcy zapomną?" "Kretynka" "Morderczyni" "Myśli, że wszyscy zapomnimy co zrobiła?" "Może to częśc jej kolejnego planu? Pewnie zaś komuś coś zrobiła". Te wszystkie słowa prześladują ją w myślach i nie dają się skupić na lekcji. Udaje jej się kilka razy zgłosić, gdy nauczyciel o coś pyta co również jest wzbogacone o nie miłe słowa. Tyle, że już nie szepcą, lecz mówią na głos. Nauczyciel najwidoczniej zgadza się z osądem klasy, gdyż nie broni dziewczyny. Lekcja wrezcie się kończy. Francesca pakuje zeszyty do torby i nagle jak z pod ziemi wyrastają przed nią dwie postacie.  Leon i Federico ej najwięksi gnębiciele.
- Co? Próbujesz stać się normalna? To nie takie proste! - mówi Federico
 Nikt tak łatwo nie zapomni o tym o zrobiłaś!  - wtóruje mu Leon. Zadowoleni, że jeszcze bardziej jej dopiekli przybijają sobie piątke i odchodzą
- Wiecie co? - woła za nimi Francesca - Nie obchodzi mnie wasze zdanie - podeszła do nich - Zupełnie mnie nie obchodzi co sobie uważacie. Ja nic jej nie zrobiłam! Żałuję, że dałam się wam tak traktować że pozwoliłam wszystkim uważać, że to ja to zrobiłam, ale zauważyłam to i chce to zmienić, chcę się zmienic, wy nigdy nie zauwazycie jak jesteście wredni i jak dręczycie mnie od 5 lat. Lecz to koniec waszego panowania. Odzyskałam pewność siebie i tak łatwo nie dam się znów jej pozbawić! - Wyszła z klasy zostawiająć ich oszołomionych...... Nie no! Zartuję! NNie zrobiła tego. Wysłuchała comają jej do powiedzenia, oni wyszli, a ona za nimi. ALe wyobraziła sobie jak fajnie by było gdyby miała w sobie tyle odwagi, aby im to powiedzieć.  Poszła pod sale, w której mieli mieć kolejną lekcje i usiadła w kącie korytarza. Wyciągnęła swój czarny notes na piosence, którą napisała. Przeczytała cały tekst i dopisała kolejną zwrotkę.
Nie poddam się
Podążam własną drogą
Będąc sobą
Ponieważ ja
Nauczyłam się mówić żegnaj

Czuję, że to ten moment
I muszę zdecydować
By robić postępy z każdym krokiem
I spełnić moje marzenie
Przezwyciężyć strach
Żeby iść do przodu
Nie robiąc przerw
Bo to jest mój czas

Przeczytała to co sama napisała. I nie mogła uwierzyć, że to są jej słowa. Nagle coś zasłoniło jej światło. Podniosła głowę i zauważyła stojącą nad nią nauczycielkę muzyki, która przyłapała ich istatnio w sali muzycznej.
- Jak idzie pisanie piosenki? - zapytała
- Prawie skończyłam- w ostatnim momencie ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć "okey". Pamiętała o tym, że musi się otworzyć na ludzi.
- To super. Chodź do klasy zaraz będzie dzwonek. - Francesca nie zrozumiała o co chodzi nauczycielce i posłała jej pytające spojrzenie - mam teraz lekcje z twoją klasą . - wytłumaczyła jej kobieta. Francesca wstała z podłogi i poszła za nauczycielką do klasy.
- Mam do ciebie sprawę Francesco. - zaczęła - chciałabym, abyś zaśpiewała tą piosenkę teraz na lekcji. To na pewno ci nie zaszkodzi, a myślę, żże pomorze. - Francesca stała jak sparaliżowana. Zaśpiewać piosenkę przed wszystkimi, którzy jej nienawidzą. I to nie byle jaką piosenkę. Piosenkę, która opisuje jej uczucia. To nielada trudne zadanie.
- Ale tak.. sama? - udało jej się z siebie wydusić kilka słów
- A czemu nie? Nie denerwuj się. Ta piosenka pomorze im zrozumieć twoją sytuacje.
- To pani wierzy, że to nie ja? - zapytała pełnym nadzieji głosem
- Oczywiście, że tak. Znałam Camillę bardzo dobrze, zrsztą cebie też i jestem pewna, że nie zrobiłabyś czegoś takiego. Czekałam tylko na odpowiednią osobę dzięki, której zrozumiesz, że warto się zmienić. Co było trudne bo wszyscy przed tobą uciekali - Francesca mimowolnie się zaśmiała - Co roku chciałam, aby przydzielili ci kogoś do pokoju, lecz dopiero teraz udało mi sią to wywalczyć.
- Dziękuję - Nauczycielka nie usłyszała tego słowa, gdyż zadzwonił dzwonek i zagłuszył Francesce. Wszyscy weszli do sali i obdarzyli Francesce zdziwionymi spojrzeniami widząc, że jest już w klasie. Wszyscy weszli, lecz na końcu, jako ostatnia osoba wszedł on.

*********************************************************
Na poczartek chcę was bardzo przeprosić, za moją tak długą nieobecność. Jakoś tak wyszło. Najpierw byłam tam potem tam i tak mi zeszło, choć od tygodnia jestem w domu i próbuje sie zebrać w sobbie, żeby coś wam napisać. Raz nawet mi się udało. Napisałam pół rozdziału, lecz mój kochany tablet stwierdził, że to co napisałam było głupie. Zaciął się i usunął to co napisałam. Potem już mi się nie chciało pisać drugi raz tego samego, lecz byłam do tego zmuszona. Jak wam mijają wakacje? Podzielcie się waszymi wakacyjnymi przyżyciami w komentarzu :)
Ps. Przepraszam za ewentualne błędy i literówki :)
Asia <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wystarczy jedno słowo. Każdy komentarz bardzo dużo dla mnie znaczy :)